Ludwinowo - Ludwigsfeld
Strażnicy przeprawy przez Rakutówkę
Pozycja obronna w Ludwinowie miała jedno zadanie – ochronić przeprawę przez Rakutówkę. Gdy dziś jesteśmy w tej okolicy może nas dziwić, że tyle trudu włożono w umocnienie podrzędnej leśnej dróżki i niewielkiego mostu przez niewielki strumień. Jednak gdy budowano umocnienia okolica wyglądała zupełnie inaczej.
Rakutówka dziś
Obecnie gruntowa droga łącząca Mielęcin i Dębice przez Ludwinowo służy głównie grzybiarzom, rowerzystom i mieszkańcom okolicy, którzy na skróty dojeżdżają tędy do Włocławka. Droga jest w kiepskim stanie i po deszczu nie ma co się tędy zapuszczać samochodem osobowym. Jednak sytuacja w 1944 roku wyglądała zupełnie inaczej. Ta dziś zapuszczona droga była wtedy główną drogą do majątku w Ludwinowie oraz do Mielęcina, skąd już tylko rzut kamieniem do granic ówczesnego Włocławka. Poza tym inaczej wyglądały również okolice Ludwinowa. Ówczesna Rakutówka nie przypominała obecnej. Choć już wtedy była uregulowana, to jej przepływ był znacznie większy, rzeka była głębsza i znacznie trudniejsza do pokonania niż teraz, gdy w lecie potrafi zmienić się w leniwie płynący strumień. Dzisiejsze rozległe łąki po obu stronach Rakutówki, które idealnie nadają się do rozwinięcia natarcia na pozycje obronne również nie wyglądały tak „przyjaźnie”. Na starych mapach oznaczane są jako teren bagienny i podmokły, często zalewany przez występującą z brzegów Rakutówkę.
Z jednej strony Ludwinowo było jednym z dogodniejszych miejsc do ataku np. dla wojsk zmechanizowanych, ale tylko w przypadku gdyby udało się pokonać rzekę a okoliczne łąki akurat nie byłyby grząskie. Teoretycznie nie ma tutaj wzgórz, na których obrońcy mogliby się okopać. Ale Niemcy dostrzegli w tym samym miejscu walory obronne – rozległe łąki sprawiają, że atakujący pozostają bez żadnej osłony, Rakutówka to naturalny rów przeciwczołgowy a gdyby ją spiętrzyć to łąki zmienią się w grzęzawisko. Hitlerowcy nie spodziewali się, że ofensywa Armii Czerwonej ruszy w styczniu, myśleli, że jeśli przyjdzie się im tutaj bronić to będzie to wiosna, a wtedy właśnie bagnisty teren zmieni się w naturalną przeszkodę. Trzeba było tylko odpowiednio się w tym miejscu okopać.
Do tej pory w lesie w Ludwionowie bardzo dobrze zachowały się pozostałości sieci okopów – zygzakowate rowy przecinają las w kilku miejscach, zachowały się również ślady pozycji strzeleckich oraz dziury po schronach ziemnych. Podobno można tu również odnaleźć zardzewiały drut kolczasty. Wystarczy spojrzeć na mapy Lidar, a od razu zobaczymy jak rozbudowane umocnienia ziemne tutaj powstały.
Aby wzmocnić pozycję obronną wybudowano tutaj siedem Ringstandów 58c rozciągniętych w linie o długości ok. 850 m. Główną część pozycji stanowiły cztery schrony położone były bezpośrednio przy drodze. Teren tutaj jest wyjątkowo płaski, więc budowniczowie wykorzystali nawet niewielkie wyniesienia terenu.
Dziś odnalezienie głównej części pozycji w Ludwinowie jest bardzo proste, znajduje się ona bezpośrednio przy skrzyżowaniu drogi z Dębic z drogą wzdłuż krawędzi lasu. W odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od skrzyżowania znajdują się aż trzy tobruki.
Po zachodniej stronie skrzyżowania znajdują się trzy schrony, dwa z nich wybudowano bardzo blisko siebie zaraz przy drodze. Gdy byłem tam pierwszy raz schrony były bardzo mocno zarośnięte mchem, chwastami i krzewami. Wejścia były praktycznie zasypane, a w środku nie brakowało piachu i śmieci. Z powodu tego zaśmiecenia nie zauważyłem wtedy pewnej unikalnej cechy schronów w Ludwinowie, ale o tym później.
Pierwszy tobruk znajduje się niemal na samej krawędzi lasu, był doskonale zamaskowany. W grudniu 2018 roku dzięki wychowankom Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego z Włocławka udało się oczyścić kilka schronów w Ludwinowie. Podczas oczyszczania schronów dokonaliśmy pewnego odkrycia, okazało się bowiem, że schrony mają unikalną konstrukcję – izba bojowa i izba amunicyjna znajdują się na tym samym poziomie, nie łączy ich charakterystyczna dla Ringstanów 58c klatka schodowa. Taka konstrukcja sprawiła, że w izbie amunicyjnej nie można się wyprostować. Ponadto w wejściu jest wysoki próg, nie spotykany nigdzie indziej. Zastanawialiśmy się, czemu powstały tutaj takie dziwne schrony i wspólnie z leśniczym, który pomagał nam w sprzątaniu doszliśmy do wniosku, że taka „mutacja” powstała z powodu wysokiego poziomu wód gruntowych w okolicy. Okazuje się bowiem, że wody gruntowe są tutaj bardzo wysoko, nawet metrowa dziura w ziemi bardzo szybko wypełnia się wodą po niewielkich nawet opadach. Kilkadziesiąt lat temu, gdy okolica była znacznie bardziej podmokła, budowniczowie dostrzegli ten problem i postanowili zmodyfikować konstrukcję. Nie mieli możliwości wybudowania schronów na wzgórzach, bo ich tu nie ma, więc stworzyli nową wersję schronów. Zrezygnowali z wysokiej izby amunicyjnej i klatki schodowej, dodatkowo zrobili próg, który miał zapobiegać wlewaniu się do środka wody z okopu.
Teorię tę potwierdziło życie zaledwie kilka tygodni później, gdy byłem w tym miejscu po raz kolejny. Okazało się bowiem, że jeszcze zanim jeszcze nastała wiosna w oczyszczonych schronach stała woda…
Schron po pracach porządkowych
Widok z izby bojowej na izbę amunicyjną
Widok na izbę bojową. W tym miejscu powinny być schody
Próg w wejściu, tego nie ma w schronach poza Ludwinowem
Skamieniały worek cementu, przeleżał tak od czasów wojny
Dodatkowym smaczkiem naszej akcji było odnalezienie przy wejściach schronów skamieniałych worków cementu, które prawdopodobnie dociskały jakąś zastawę wejścia, bo znajdowały się bezpośrednio przy progach.
Zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej w głąb lasu stoi kolejny schron, również w zmodyfikowanej wersji. Przy nim również znaleźliśmy worek cementu.
Przed oczyszczeniem schron był nieźle zamaskowany
A tak prezentował się po oczyszczeniu
W środku doskonale widać ślad po stojącej w nim zazwyczaj wodzie
I kolejny worek cementu z 1944 roku
Idąc na zachód wzdłuż krawędzi lasu odnajdziemy bez trudu trzeci schron tej grupy. Choć jest dość dobrze widoczny od strony wejścia, to i tak z pobliskiej drogi nie tak łatwo go wypatrzeć, choć stoi od niej w odległości zaledwie kilkunastu metrów.
Z tego schronu mamy doskonały widok na dolinę Rakutówki
Kolejny schron tej grupy znajduje się po drugiej stronie skrzyżowania, jego również udało nam się częściowo oczyścić. Podczas pierwszej wyprawy w tą okolicę nie udało mi się go wypatrzeć, dopiero za którymś kolejnym razem. Schron był zarośnięty wysoką trawą, można było niemal w niego wpaść a go nie zauważyć, choć kawałek ściany od strony wejścia był odsłonięty.
Ten schron również ma nietypową konstrukcję.
Dziwicie się, że trudno było go odnaleźć?
Po częściowym oczyszczeniu prezentuje się znacznie lepiej
Pozycja w Ludwinowie pokazuje, że Niemcy potrafili dopasowywać się do zastanych warunków nawet tak istotnie odstępując od instrukcji budowy schronów. Jest też dowodem na to, że nawet tak powszechna i prosta konstrukcja jak Ringstand 58c potrafi zaskoczyć. Wiele razy słyszałem, że po co je wszystkie chronić i katalogować, skoro są takie same, proste i nudne. Pomijając już wiele różnic w wykonaniu tych prostych schronów trafiają się prawdziwe perełki jak te w Ludwinowie, które nie mają w środku schodów lub takie jak w okolicach Piotrkowa Kujawskiego, których wejście znajduje się na szczycie. Dlatego warto chronić każdy schron, bo choć wydaje się taki sam to niesie z sobą nieco inną historię.